sobota, 15 czerwca 2013

O Kobiecie Rosyjskiej.

Rzecz dzieje się w restauracji podczas kolacji z klientami z Rosji. Większość przy stole stanowią kobiety. Rozmowa toczy się o podróżach, nasze Panie opowiadają gdzie były i co widziały: Chiny, Indie, Tajlandia, większość krajów Europy Zachodniej. Imponujący dorobek podróżniczy. W pewnym momencie jedna z Pań opowiada ciekawostkę, że podobno gdzieś w Azji istnieje wioska, w której pracują same kobiety.
- Ale jak to, same kobiety, to tam nie ma mężczyzn?
- Są, siedzą całe dnie, grają w karty, patrzą jak ich kobiety się krzątają.
Pomyślałam oczywiście, że to dyskryminacja i niesprawiedliwość dziejowa. Jednak konkluzja drugiej z Pań kompletnie zbiła mnie z pantałyku.
- I dobrze! Przynajmniej nie przeszkadzają!

Zdaje się, że to stwierdzenie zawiera całą prawdę o doli Kobiety w Rosji, która wg powiedzenia "i do chaty płonącej wejdzie, i konia w galopie zatrzyma". Niejednokrotnie pisał o tym w swoich felietonach Wacław Radziwinowicz:
W rzeczywistości dola od pokoleń zwala na nią obowiązki cięższe niż pożarnicze czy hippiczne. To ona, jak tu się mówi, "dźwiga Rosję na swym karku", wykonując najcięższe prace. Nie może liczyć na swojego mężczyznę.*

Kobieta Rosyjska musi mieć siłę i determinację, żeby móc pracować i często samotnie wychowywać dzieci lub prowadzić firmę za męża alkoholika, który na kilka tygodni "poszedł w tango", lub wystąpić na Eurowizji, żeby zebrać pieniądze na budowę Cerkwi w Jej rodzinnej wsi, albo żeby przeciwstawić się Putinowi i za krytykę w prasie zapłacić życiem, albo zrobić punkowy antyrządowy happening w Soborze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie.

A mężczyźni, skoro nie pomagają, to niech chociaż nie przeszkadzają. A czasem może zrozumieją i docenią. I zaśpiewają nostalgicznie "hej bracia, wujowie, kumowie -  nasze baby są lepsze niż my":


źródła: 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz